środa, 31 lipca 2013

8. Do ataku!

Mwiba zaśmiała się ironicznie, lecz cicho do partnera, wyrażając swą irytację spowodowaną wizytą jego córki, Baadhi, w ich jaskini. Usiadła, rozmiatając kilkoma machnięciami ogona kurz.
- To moja córka. Sama masz więcej dzieci niż ja.
Kivuko
Mimo wszystko lwica nie zdenerwowała się na słowa niebieskookiego, nie ruszało jej to, już się przyzwyczaiła. Miała ośmioro dzieci, no i co? Jeżeli mu to przeszkadzało, to mógł z nią nie flirtować. Spojrzała na niego tym wzrokiem, który łagodził każdy ich spór, chociaż, to chyba tylko ze strony Fuvu był problem. Lew położył łeb na łapach i przymknął swe piękne ślepia, w których to jego obecna partnerka najbardziej się zauroczyła. Przed chwilą wspomniana liznęła go po pysku, próbując skończyć to bezsensowne milczenie.
- Kivuko! - krzyknęła.
- Taaa? - odkrzyknął Kiv.
- Chodź już.
Lewek wszedł do jaskini i wskoczył na ojca, śmiejąc się. Kivuko bawił się z Fuvu jeszcze długo, ale w końcu przerwała im Mwiba, warcząc cicho. Młody spojrzał na matkę, a potem na wejście do
Baadhi
jaskini. Zaraz weszła Baadhi, a lwica ucichła, nie chciała sobie związku psuć. Kiv przewrócił oczami, nie lubił swojej przyrodniej siostry, za często ich odwiedzała. Lwiczka podbiegła do niebieskookiego i wskoczyła na jego grzbiet. Leżący partner Mwiby spojrzał na nią i od razu spotkał się ze stałym wzrokiem lwicy, gdy tylko przychodziła do nich jego córka. Kivuko zaś pół niechcący, pół chcący, podłożył jej łapę, tak, że sturlała się z Fuvo. Zatkał sobie pysk, ale i tak zaraz wybuchnął śmiechem, nie mógł się opanować, tak był rozbawiony. Przewrócił się na grzbiet, a matka i ojciec patrzyli na niego jakimś dziwnym wzrokiem, tylko, że on tego nie widział, był zbyt zajęty śmianiem się z przyrodniej siostry. W końcu przestał i wstał, po czym zeskoczył z ojca i wybiegł z jaskini. Baadhi prychnęła i popędziła w stronę swojego domu. Fuvu zaś pozycję leżącą zmienił na siedzącą i swe gałki oczne skierował na partnerkę.

*
- Halisi! - ryknęła lwica. - HALISI!
- Czego?! - odryknął ciemnogranatowy.
- Chodź tu!
Zza rogu wyszedł lew o rażących oczach, takich samych jak miała Muuaji. Uśmiechnął się na swój sposób i podszedł do czerwonej. Przejechał ogonem po jej pysku i odwrócił się, ukazując swe ślepia patrzące na nią z lekko udawaną nienawiścią, bo w końcu to rodzina.
Lwica splunęła na ziemię i przejechała łapą po pysku Halisiego, a on zaczął lekko się wiercić. Muuaji zaśmiała się i usiadła na iście lodowatej ziemi. Bordowo-grzywy zaś spojrzał na nią spode łba.
- Nie rusza mnie to, braciszku. - odparła ze śmiechem.
Lew rzucił się na nią, a gdy już upadła na ziemię, przygniótł łapami jej przednie łapy i zaśmiał się, ona zaś wykorzystała tylną łapę i kopnęła go w podbrzusze. Zapomniała tylko, że on był zadziwiająco odporny na ból. Jego reakcją było więc tylko lekceważące prychnięcie. Lwica wyrwała się po kilku minutach, a właściwie, to Halisi ją wypuścił, ale to tylko szczegół.
- Kiedy idziemy? - przemówił.
- Dziś, gdy księżyc będzie w pełni.
Lew ryknął, a przy nich po kilku chwilach zebrało się czterech lwów oraz dziesięć lwic. Czerwona wytłumaczyła wszystkim kiedy i co mają robić. Jedna z lwic siedziała przy wyjściu z jamy i wyglądała księżyca. Gdy był już w połowie drogi do centralnego środka mrocznego nieba, poinformowała resztę stada. Wyruszyli. Przez gęsty mrok nie było trudno się przedrzeć, w końcu to był ich świat, najlepiej się czuli właśnie w ciemnościach. Wkroczyli na Lwią Ziemię i bez najmniejszego hałasu przedarli się przez wysokie i niskie trawy, aż wreszcie szybko wdarli się na Lwią Skałę. Każdy już wiedział co robić. Na jednego mordercę przypadało dwoje Lwioziemców. Przywódca ryknął, a Kovu szybko się obudził i zerwał na łapy. Złe stado na razie przestało pędzić w stronę dobrych, tylko Halisi i Kovu zaczęli chodzić dookoła. Lwioziemcy się obudzili, Mordercy przygotowali do ataku, a dwóch przywódców rzuciło się na siebie. Rozpoczęła się wojna o Lwią Ziemię. Wszyscy rzucali się na wszystkich, Simba walczył z jakimś lwem, a Kiara z Muuaji, lwiątka uciekły razem z Vitani i Ashettem. Były król owej ziemi padł i kazał wszystkim uciekać, włącznie z Kovu i Kiarą. Przywódca Morderców nie kazał ich gonić, a niech sobie idą, Lwia Ziemia już do nich nie należała. Stanął na czubku Lwiej Skały i ryknął głośno, po czym przemówił.
- Lwia Ziemia została podbita, a nowi jej władcy to Halisi oraz jego siostra, Muuaji, ale jeżeli nowy król znajdzie sobie partnerkę, to ona zostanie królową.
*
Pod ostatnim postem był 1 komentarz, więc przy następnej (9) zacznę pracować dopiero wtedy, gdy będą 3 komentarze. A zdjęcia nowych postaci są w zakładce 'Bohaterowie'.
Uhuhu, na dodatek zacznę dodawać pytania:
1. Kto przejął Lwią Ziemię?
2. Czy Simba zginął?

wtorek, 30 lipca 2013

7. Jestem przy Tobie

Serek obudził się po siedmiu dniach, wszystko nadal go bolało, ale rany już były solidnymi bliznami. Wygrzebał się z dziury i zaczął szukać drogi do domu. Nie wiedział nic, oprócz tego kim jest. Poszedł na przód, ale instynkt podpowiadał mu, żeby skręcić. I znów szedł, a na horyzoncie dostrzegł kilimandżaro.
- To już niedaleko. - powiedział do siebie.
Biegł, biegł i biegł, coraz dalej, coraz szybciej. Nie zważając na przeszkody, przebierał łapami aż do miejsca, w którym zauważył Lwią Skałę. Zwolnił tępa i poszedł dalej, uśmiechnięty, chociaż rany go piekły. Kovu tym czasem był już po poszukiwaniach syna. Był tak załamany.. Przytulił się do Kiary i odbiegł, a że robił się wieczór, jak co tydzień pobiegł w miejsce, gdzie po wygnaniu odnalazł swoją ukochaną. Usiadł na ziemi, a wiatr zaczął wczesywać się w jego grzywę. Spuścił łeb, ale zaraz usłyszał kroki i uniósł wzrok.
- Kiara.. - powiedział czule.
Lwica podeszła do męża i wtuliła się w jego grzywę, uśmiechając się.
- Jestem przy Tobie. - westchnęła - Ale musimy iść, szukać Sheridana.
Jej pysk trochę posmutniał na wspomnienie o synu, ale podniosła się na łapy i popędziła na Lwią Skałę, gdzie właśnie dotarł Serek. Za królową pobiegł także król, a gdy dotarli, na ich pyskach znów zawitał uśmiech. Matka księcia liznęła go w pyszczek, niestety zaraz dostrzegła blizny na grzbiecie swojego pierwszego syna.
- Synku, co ci się stało? - zapytała.
- No bo.. Jakiś lew mnie torturował.
Serek pokazał swój znak Devilish Vai'a na prawej przedniej nodze rodzicom, a król od razu warknął ze zdenerwowania. Nikt raczej nie chciałby patrzeć na swoje poranione dziecko, chyba że jakiś tyran, którym Kovu nie był z pewnością. Serek znów zakrył blizny futrem.
- Najważniejsze, że tutaj jestem. - powiedział.
Kiara przytuliła Shera, po czym weszła do jaskini, zostawiając męża i syna samych, wiedziała, że muszą porozmawiać. Król spojrzał na potomka, nie wiedząc już nawet co ma robić.
- Dlaczego uciekłeś? - przemówił po dłuższej chwili.
- No.. Miałem tego wszystkiego dość.
Wyjaśnienie było końcem rozmowy, brązowo-grzywy uśmiechnął się i również wszedł do jaskini, oczywiście Sheridan zrobił to samo. Ułożył się obok matki i przymknął powieki, zasnął.
*
- Nyara już zasnęła. - powiedział cicho Mwili.
Nala więc wstała, uśmiechnęła się do partnera i zanuciła pod nosem jakieś słowa. Król Rajskiej Ziemi liznął lwicę po pysku i rzucił się na nią z czułością, zaczęli się turlać po ziemi. Upadli na ziemię z uśmiechem i zaczęli patrzyć sobie w oczy, jakby dopiero się poznali.
- Jesteś dla mnie powietrzem.. - powiedział czule król - A nawet czymś więcej, bo w końcu chwilę można przeżyć bez powietrza.
Nala spojrzała na brązowego, dopiero teraz zrozumiała, że on tak bardzo ją kocha. Nie mogła go zostawić, nie dziś, nie w najbliższym czasie, dopiero, gdy coś się między nimi zacznie psuć. Ale po co ona o tym myślała, przecież kochała go, tak samo jak on ją. Liznęła go po pysku i położyła łeb na jego klatce piersiowej. Zasnęła, tak jak ostatni mieszkańcy Lwiej Ziemi. Wczesnym rankiem otworzyła oczy i odciążyła Mwiliego, czym także jego obudziła. Posłała mu uśmiech na dzień dobry i popędziła do śpiącej córki. Położyła się obok niej i położyła łeb na łapach. Tak była teraz szczęśliwa, bardziej niż kiedykolwiek - miała wymarzonego partnera, śliczną córkę, duże stado - żyć nie umierać. Zmrużyła oczy, zaczęła wspominać pierwsze chwile ze swoim obecnym partnerem. Najpierw była przyjaźń, a potem już tylko bezgraniczna miłość.

niedziela, 28 lipca 2013

#1 Zmiany, zmiany, zmiany

I oto nadchodzą - zmiany. Napiszę więc, że na blogu przez następne dwa lub trzy dni będzie się działo, tylko że nie będzie notek. Już zmieniony wygląd, ale dalej będę dopracowywać. A więc, pozdrawiam i biorę się do roboty!

sobota, 27 lipca 2013

#3 Wiadomki

1. Na samym dole są już obserwatorzy, kto czyta, niech się doda, proszę :3
2. Moją pasją są konie, a blog o nich od dawna już mi się śnił, więc zrobiłam. Opowiadanie będzie przedstawiane z perspektywy karego ogiera, Shergara. >> Shergar's Life <<
Aktualizacja: Shergar's life is deleted.

czwartek, 25 lipca 2013

6. Nienawidzę takich jak ty

Na pyszczek Sheridana padło kilka promieni słońca, lewek obudził się więc i dostrzegł, że nie ma przy nim ojca. Szturchnął Athenę, wyrywając ją tym samym z pięknego snu o niej i Diaro.
- Czego? - powiedziała zaspana.
- Taty nie ma. - odpowiedział Sheridan.
Ciemna lwiczka zaraz zerwała się na nogi i zaczęła przelatywać wzrokiem po wszystkim, co widziała. Nie wiedziała, dlaczego jej ojciec gdzieś poszedł, i nie wiedziała co teraz robić. Zaczęła więc biec w kierunku Złotej Ziemi, do swojego przyjaciela. Serek (zdrobnienie od Sheridan) za to najszybciej jak mógł pobiegł na Lwią Skałę. Po kilku minutach wdrapał się na serce Lwiej Ziemi i nerwowo krzyknął.
- Mamo, szybko!
Kiara poznała głos syna i czując, że coś się stało wyszła z jaskini. Uśmiechnęła się do syna, a on pierwszy raz ją taką zobaczył. Taką szczęśliwą, taką jakby młodszą. Wiedział, że zaraz uśmiech zniknie z jej pyska - nie chciał psuć jej szczęścia, ale niestety musiał, tu chodziło o księżniczkę.
- Mamo. No bo Athena pobiegła na Złotą Ziemię do Diaro i ja przybiegłem tutaj Ci powiedzieć. - wysapał na jednym oddechu.
- Czek.. Co? Athena pobiegła na Złotą Ziemię?!
Nie czekając na odpowiedź Serka popędziła w stronę owej ziemi. Zaraz zjawił się też Kovu z dużą zebrą i zakłopotany rzucił zwierzynę tuż pod łapy syna, a sam pobiegł za Kiarą, którą po kilku chwilach doścignął i w biegu zaczął pytać, o co chodzi. Sheridan, owszem, miał apetyt, ale siostra była ważniejsza. Sam także zszedł ze Lwiej Skały i szybkim biegiem podążył do Baobabu. Wdrapał się na wielkie drzewo i zdenerwowany zaczął nawoływać Rafikiego. Po kilku minutach szaman dowiedział się o co chodzi.
- Ale.. jak? Nie można przecież..
Mandryl zeskoczył z drzewa i zerwał jakieś nieznane Sheridanowi zioło, rozdarł je na pół i zgniótł jedną połówkę, po czym podarł ją na małe kawałeczki. Książe nie wiedział kompletnie co robi, ale przypatrywał się mandrylowi wlewającemu wodę i wsypującemu jakiś proszek do miski.
- Już. - odparł mandryl - Zawołaj tu Ashetta.
Ash po kilku chwilach był na miejscu, za to Serek biegł, gdzieś daleko, gdzieś w nieznane, jak najdalej od Lwiej Skały. Już nie chciał, nie musiał przecież. Książę - czy to coś znaczy? Raczej nie, na pewno nie dla Sheridana. Łapy piekły go niemiłosiernie, ale pędził, coraz dalej, nie widząc już od kilku godzin Lwiej Ziemi przystanął i zaczął ciężko dyszeć. Padł na ziemię, osłabiony - usnął. Nie obudził się przez następne dwa dni, ale jak był wypoczęty, gdy podniósł się na nogi, normalnie cud, miód i ciasteczka. Zaczął się tułać, szukając jakiegoś jeziorka czy nawet kałuży, by się napić. Wreszcie znalazł - spore jeziorko, a nieopodal malutką jaskinię. Postanowił zostać tam, zamieszkać. Ale niestety jego plany zostały pokrzyżowane przez dużego, białego lwa o czerwonych, pustych oczach. Patrzył na niego tak jakby nie chciał, ale musiał. Nie zważając na krzyki wziął go w pysk i spokojnie poszedł przed siebie. Młody próbował się wyrywać, ale mocny uścisk szczęk białego nie dawał za wygraną. Miotał się, warczał, ale nic to nie dawało. Wreszcie dotarli.
Przed oczami Sheridana widniał ciemny korytarz, oświetlony tylko powieszonymi co dziewięć dużych kroków pochodniami. Idealnie: ciemno, strasznie i daleko od domu. Lepiej nie mogło się zdarzyć!
- A tak w ogóle, to jak masz na imię? - zapytał Sher.
Lew nie odpowiedział, nic nie mówił, po prostu trzymał lwiątko w pysku, na tym koniec relacji. Wszedł do jednej klatki i rzucił księciem o ziemię, nie zważając na jego ból, który, akurat w tej chwili był wielki. Chyba złamał sobie łapę, bo przy każdym najmniejszym ruchu bolało strasznie. Biały ryknął i walnął łapą lwiątko, któremu z pyszczka pociekło kilka łez. Nie wzruszało go to, czuł przyjemność ze znęcania się nad nim. Książe po uderzeniu prawą łapą uderzył o ścianę z dużą siłą. Nie było mu przyjemnie, pożałował, że uciekł. Biały, wabiący się Ukatili lew przejechał pazurem po zdrętwiałym ze strachu, płaczącym księciu, nie robiąc mu większej krzywdy. Zaśmiał się w ten sposób, tak okrutnie, tak chamsko. Zamknął drzwi od klatki, wciąż się śmiejąc i chwycił w pysk jakiś nóż. Devilish Vai, jego własny, ozdobiony jedną, niewielką plamą krwi na czubku ostrza. A Sheridan czekał w bezruchu, strasznie się bojąc. Ukatili wrzucił sztylet do zapalonego chwilę wcześniej ognia, ale zaraz, gdy się rozgrzał wyjął go i uśmiechnął się złowieszczo. Otworzył klatkę i przycisnął rozżarzoną część sztyletu z wyrytą nazwą owego ostrza. Dało się wyczuć swąd palonej skóry, a Serek jęczał z bólu jak opętany. Lew śmiał się i rzucił na półkę swój sztylet.
- Nienawidzę takich jak ty. - warknął - A teraz zmykaj.
Wyrzucił go z klatki, raniąc jego grzbiet, a Sher uciekł z lochów resztką sił. Kulał, krwawił, bolało go wszystko, wpadł do jakiegoś rowu, raniąc sobie głowę o kamienie. Zemdlał.

środa, 17 lipca 2013

5. Odzyskamy ją

Lwiątka zaczęły bawić się w zapasy, pierwsza walczyła Athena z Diaro. Chwilę turlali się po ziemi, ale to książę Złotej Ziemi wygrał. Potem z Diaro walczył Sheridan, syn Kovu przygniótł do ziemi brązowego lewka i uśmiechnął się do siostry. Następnie wygrany poprzedniej walki musiał walczyć z Hewą, z którą potem miała walczyć Athena. Lewek był trochę delikatniejszy, bo nie chciał zrobić lwiczce krzywdy, ale i tak wygrał. Athena także wygrała z Hewą. W końcowych walkach Diaro walczył z Utaki i wygrał, potem Sheridan walczył z Utaki i także wygrał. Na samym końcu Athena walczyła z bratem. Lewek dał siostrze fory, a gdy myślała, że wygrała, on przewrócił ją na plecy i zaśmiał się.
- To w co teraz się bawimy? - zapytała Utaki.
- Może w chowanego? - zaproponował Sheridan.
Książe Lwiej Ziemi zaczął więc wyliczać, kto będzie krył w ich zabawie, bo nikt raczej nigdy nie chciał kryć, ale gdyby nikt nie krył, to nie byłoby żadnej zabawy. Wyliczanka była o dzielnym lwie:
Na ska-le sie-dzi lew, dzie-lny jak nikt.
To wie-lki król, Af-ry-ki król.
Nikt nie zga-dnie, jak na i-mię ma.
A ja wiem, jak je-go i-mię brzmi, Mu-fa-sa.
Wypadło na Athenę, więc lwiczka zamknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu. Reszta paczki pochowała się za skałkami, ale Sheridan i Diaro znaleźli lepszą kryjówkę. Pobiegli w wysoką trawę, przed którą kryła księżniczka i gdy ona tylko odeszła na bezpieczną odległość, dotknęli łapami miejsca, gdzie siedziała.
- Raz, dwa, trzy, za siebie! - krzyknęli razem.
Lwiczka spojrzała na nich zdziwiona, że nie zauważyła, a przecież siedzieli tuż przed nią. Ona także się zaśmiała i zajęła się szukaniem reszty lwiątek.
*
Zdenerwowana Nala siedziała przy Mwilim i co chwilę powarkiwała. Król Rajskiej Ziemi próbował ją pocieszać, ale bez skutku. Wreszcie sobie odpuścił i położył się w jaskini, zostawiając partnerkę samą.
- Jak on mógł mi to zrobić. - warknęła nowa królowa Rajskiej Ziemi.
- Odbierzemy mu naszą córkę. - wtrącił się Mwili. - O to się nie martw.
Lwica na siłę uśmiechnęła się do partnera, chociaż może nie tak na siłę. Przejechała pazurem po ziemi i zaczęła obmyślać plan "odbicia" córki. Po jakimś czasie, gdy Mwili wrócił z polowania, przynosząc sporą zebrę, Nala najpierw zjadła, a potem szepnęła coś partnerowi na ucho. Ten pokiwał głową i liznął lwicę po pysku, a potem zabrał się do jedzenia. Nie mógł jednak jeść w spokoju, bo Nala nalegała, by iść już teraz. Brązowy więc się zgodził, wziął w pysk kawałek mięsa i pobiegł za lwicą. Na Lwiej Ziemi trzeba było jednak być bardzo ostrożnym, bo stado przeczesywało cały teren wzdłuż i wszerz. Królewska para z Rajskiej Ziemi nie wiedziała jeszcze ani o tym, że Kovu z Kiarą są teraz władcami, ani o tym, że Sheridan i Athena zaginęli, więc byli kompletnie zagubieni. Dobiegli do Lwiej Skały, chowając się co chwilę i wdrapali się na nią ostrożnie. Król Rajskiej Ziemi wykorzystał nieuwagę Sadi oraz Thaki i wziął córkę w pysk, po czym szybko, ale ostrożnie wyszedł z jaskini i popędził na swoją ziemię, gdzie miał spotkać się z partnerką. Nala siedziała na obalonym drzewie i wypatrywała córki oraz nowego męża. Gdy lew stanął, trochę
zmęczony, lwica zeskoczyła na ziemię i liznęła go w pysk, a zaraz potem umyła swoją córkę i usiadła w jaskini. W tej chwili była szczęśliwa, że nie ma przy niej Simby, że ma w łapach córkę i że jest z Mwilim.
Teraz mogła już ułożyć sobie prawdziwe życie, jako prawdziwa królowa. Ale mimo wszystko, trochę tęskniła.
*
- Ashett, idziemy na Złotą Ziemię!
- Ale..
- Bez gadania, tutaj chodzi o moje dzieci! - warknął król.
Oczywiście Ashett musiał iść, mus to mus. Dwójka lwów coraz bardziej oddalała się od Lwiej Ziemi, biegli dalej w przód, nie skręcając nigdzie. Złota Ziemia mieściła się tam, gdzie kiedyś Zła Ziemia, ale od czasu, gdy Zira zginęła, a rzeka wylała, zaczęła tam rosnąć trawa i pojawiła się zwierzyna. Król Lwiej Ziemi był już blisko lwiątek, i gdy usłyszał śmiech, zaraz znalazł swoje dzieci i ich nowych przyjaciół.
- Sheridan, Athena. - powiedział czule.
- Co ty tutaj robisz, tato? - zapytała lwiczka.
- Szukam was.
- My musimy już iść do domu, na Lwią Ziemię, więc pa. - westchnął książę.
Diaro i jego dwie siostry pobiegli gdzieś daleko, a Kovu wziął dzieci na grzbiet. Położył się dopiero na Lwiej Ziemi, na polance pod gwiazdami, a Ashetta wysłał na Lwią Skałę, aby powiadomił Kiarę i resztę stada, że młode się znalazły. A że robiła się noc, król postanowił powiedzieć coś dzieciom, ale dopiero, gdy pojawią się gwiazdy. Po chwili, jak na zawołanie niebo zabłysnęło gwiazdami.
Kovu położył się na trawie, a lwiątka po jego dwóch stronach. Brązowo-grzywy jeszcze chwilę zastanawiał się, co powiedzieć, aż wreszcie uciszył dzieci krótkim "ćśś".
- Wiecie, że ja was kocham? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziały lwiątka chórem.
- No i ja się dziś bałem o was. Ale chyba to wasza mama się bardziej martwiła. - zaśmiał się Kovu.
- Przepraszamy.. - powiedziały dzieci.
- Ale my nie wiedzieliśmy, że się tak oddalamy. Naprawdę. - wbił się Sheridan.
- Ja wam wierzę. - odparł król - Ale teraz spójrzcie w gwiazdy, bo to z nich patrzą na nas wszyscy wielcy królowie z przeszłości, i kiedyś będę patrzył z nich ja, a potem wy.

wtorek, 16 lipca 2013

#2 Wiadomki

1. Zmieniłam imiona z Chaka i Shani na Sheridan i Athena, żeby było bardziej oryginalnie.
2. Notkę planowałam na jutro (17.07), ale tak wyszło, że nie wstawię , bo nie będzie mnie w domu (chyba że w nocy około godz. 22-23).

poniedziałek, 15 lipca 2013

4. Nowy król

- Kiara, postanowiłem, że oddam wam władzę. - przemówił rankiem Simba.
Lwica była zdziwiona, ale również szczęśliwa, bo wiedziała, że Kovu zawsze chciał zostać królem. Zresztą, lwiątka też byłyby bardzo zadowolone. Uśmiechnęła się więc szeroko i szepnęła coś ojcu na ucho, po czym przytuliła się do niego. Po kilku godzinach wszyscy wrócili już z polowania. Przyszła królowa spojrzała na męża i wyszła z jaskini. Liznęła go po pysku i wtuliła się w jego futro.
- Kiara, o co chodzi? - zapytał z uśmiechem Kovu.
- To już się nie mogę do męża przytulić?
- Dlaczego nie - zaśmiał się lew - Ale tak serio to o co chodzi?
- No bo wiesz.. Będziemy władcami. Od dziś.
Brązowo-grzywy otworzył szeroko pysk, ale zaraz go zamknął i spojrzał na Kiarę. Ta tylko zaśmiała się i usiadła na szczycie Lwiej Skały. Simba właśnie na teraz zaplanował, aby oddać władzę swojej córce i jej mężowi. Ryknął najgłośniej, jak potrafił, a zwierzęta już wiedziały, że coś się dzieje i poczęły zbierać się przy skale. Gdy wszyscy mieszkańcy Lwiej Ziemi byli obecni na i przy Lwiej Skale król ponownie ryknął, tym razem już ciszej, i przemówił głośno.
- Lwia Ziemia ma od dziś nowych władców, moją córkę i jej męża.
Po chwili na czubku skały pojawiła się także nowa para królewska. Kovu ryknął, a po nim zrobiła to Kiara. Zwierzęta zaczęły kłaniać się nowemu królowi i nowej królowej. Gdy nowi władcy wchodzili do jaskini, stado także się kłaniało. Lwice ryczały, a Simba uśmiechał się do córki, Kovu wszedł do jaskini i położył się. Tego dnia nic innego się nie działo, jednak następnego dnia z samego ranka król obudził stado i wyruszył na polowanie. Na Lwią Skałę przyniósł dużą antylopę i zajrzał do jaskini, Sheridan i Athena jeszcze spali. Obudził swoje dzieci i poszedł z nimi do wodopoju. Gdy już się napili, Kovu zostawił dzieci pod opieką jednej z lwic, która zawsze opiekowała się lwiątkami, gdy inni musieli gdzieś wyruszyć. Nigdy jeszcze nie zawiodła. Król poszedł na spacer po Lwiej Ziemi, postanowił, że dziś obejdzie całą swoją ziemię. Wtedy Sashi bawiła się z królewskimi lwiątkami. Niestety, pojawiły się też inne lwiątka, których musiała pilnować i nieświadomi, że oddalają się coraz bardziej, Sheridan i Athena w dalszym ciągu bawili się w berka. Wreszcie uświadomili sobie, że nie są już na Lwiej Ziemi i spojrzeli w każdą stronę, ale nie widzieli nic znajomego. Ostrożnie ruszyli dalej, po kilku minutach stanęli i usiedli na ziemi zaniepokojeni. Nie musieli długo czekać na jakąś żywą istotę, bo zaraz skoczyła na nich trójka lwiątek - samczyk i dwie samiczki. Lekko przerażeni Sheridan i Athena patrzyli na lwiątka, które zaczęły się śmiać. Cała piątka usiadła na miękkiej trawie i wpatrywała się w siebie.
- Eee.. Jestem Athena, a to mój brat, Sheridan.
- Jestem Diaro i będę królem Złotej Ziemi. A moje siostry to Hewa i Utaki.
- Cześć Diaro. - powiedziała uśmiechnięta księżniczka Lwiej Ziemi.
- Cześć. - odpowiedział książę.

środa, 10 lipca 2013

3. Narodziny nowej epoki

Nadszedł ten wyjątkowy dzień. Słońce właśnie zaczęło wyłaniać się zza gór, Lwia Skała wyglądała dziś wyjątkowo potężnie, a niebo było tak niebieskie, że wyglądało jak morze - idealny dzień na poród. Cała Lwia Ziemia wyczekiwała przyjścia na świat potomków przyszłej pary królewskiej, a zarazem wyczekiwano też na przyjście na świat brata lub siostry przyszłej królowej. Stado siedziało już około pół godziny przed jaskinią, a szaman Rafiki właśnie wspinał się na Lwią Skałę. Kovu, który już od kilku godzin siedział przy Kiarze, wyszedł się przewietrzyć. Usiadł na szczycie skały i spojrzał w dół, po chwili jednak podniósł łeb i uśmiechnął się sam do siebie. Nawet nie spostrzegł, że usiadła przy nim jego żona, która dziś miała urodzić. Kiara liznęła go po pysku i uśmiechnęła się. Przyszły król popatrzył na żonę szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu i odwzajemnił gest. Nagle lwica zaczęła dyszeć, zaczęło się. Kovu krzyknął przerażony, a jednocześnie podekscytowany, a mandryl zaraz podbiegł i kazał przyszłemu królowi bardzo delikatnie zanieść Kiarę do jaskini. Jak miał zrobić, tak zrobił. Potem usiadł przy lwicy i zaczął ją uspokajać. Rodząca Kiara tylko ryknęła z bólu, a przyszły tatuś spojrzał z przerażeniem na odbierającego poród Rafikiego.
- Teraz nic nie możesz zrobić, Kovu - powiedział spokojnie szaman.
Na szczęście brązowo-grzywy lew nie miał powodu do obaw, bo już po chwili w łapach Kiary dostrzegł dwójkę małych lwiątek. Ucieszył się tak bardzo, że aż podskoczył. Samiczka miała piękne, lśniące jak gwiazdy oczy po mamie, a futro, tylko na nie spojrzeć, i już wiadomo kto jest jej ojcem. Samczyk miał za to jasną sierść po mamie. Kiara wylizała obydwoje dzieci i uśmiechnęła się do męża, który już grzebał w imionach, by wybrać jedno, dla samczyka. Królowa także myślała nad imieniem, ale dla samiczki.
- Dla samiczki może.. Athena?
- Jak sobie życzysz, moja królowo. - odpowiedział żartobliwie Kovu - A dla samca Sheridan?
- Oczywiście, jaśnie panie. - zaśmiała się Kiara.
Teraz już wszystko było dobrze, stado z radością czekało na narodziny córki lub syna Nali. Późnym wieczorem zaczęły się skurcze i Rafiki znów musiał odbierać poród. Po kilkunastu minutach w łapach królowej leżała mała lwiczka.. Ale był jeden problem.
- Simba, wejdź. - zawołał szaman z jaskini, przed którą siedział król.
Lew wszedł szczęśliwy, ale gdy Nala odsłoniła lwiątko leżące w jej łapach, król zbladł. Warknął i szybko wyszedł z jaskini, ale zaraz znów wszedł i przemówił:
- Zostawisz ją tu, a sama się wynoś! Wynoś się z Lwiej Ziemi!
- Nie! Jestem tutaj królową i nie mogę zostać wygnana. - protestowała Nala.
Simba tylko kiwnął łbem, a Rafiki wziął w ręce córkę Nali i zaniósł ją do jednej z karmiących lwic. Nala wstała i warknęła, a rudo-grzywy wygonił ją z jaskini przed Lwią Skałę. Sam zaś stanął na czubku i ryknął donośnie, a potem próbował przemówić głośno i wyraźnie, ale wyszedł głośny i wyraźny ryk.
- Wygnanie!
Lwica prychnęła na Simbę, jakby chciała go opluć i pobiegła w stronę Rajskiej Ziemi. Król Lwiej Ziemi podszedł do Kovu i Kiary, spojrzał na wnuczki i uśmiechnął się szczerze. Kovu liznął swoje młode i też się uśmiechnął.
- Tato.. Kogo wygnałeś? - zapytała przyszła królowa Lwiej Ziemi.
- Nalę.
- Jak to? Mamę?! - warknęła cicho Kiara.
- Zdradziła mnie. - odparł król - Ale to oznacza dla mnie nowy początek lepszego życia.
Lwica przytuliła się do ojca i liznęła Kovu po pysku, ale zaraz - zmęczona całym tym dniem - usnęła, a tak samo uczyniło stado i jego król.

wtorek, 9 lipca 2013

2. Dwie ciąże, ten sam czas

Zauważając, że Simba już budzi stado Nala zakradła się za Lwią Skałę. Miała już plan. Pędem ruszyła na sawannę, biegła, chociaż w jej łapy niczym ostrza wbijały się kamienie. Już z daleka dostrzegła dosyć duże stado zebr. Schyliła się i cicho podkradła się niedaleko niewielkiej zebry. Po chwili rzuciła się na nią.
Zwierzyna padła, a królowa wsadziła ją sobie na grzbiet i powoli ruszyła w stronę wysokiej skały.
Po kilku minutach Nala poczuła wielki ból w okolicach brzucha. Padła na ziemię, rycząc. Ból rozsadzał jej wnętrzności, a ona nie mogła nic zrobić. Miała szczęście, że niedaleko kręcił się Rafiki. Mandryl podbiegł do niej i widząc, że królowa pazury co chwilę próbuje wciskać sobie w brzuch, dotknął go. Zaraz jednak zaczął uspokajać Nalę, mówiąc, że to nic poważnego. Gdy uspokajanie zadziałało, szaman spojrzał na Lwią Skałę, wyczekując na jakikolwiek, chociaż najmniejszy ruch. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Madryl spuścił wzrok i urwał ze swojego kija jeden z owoców. Wiedział, że na skale ktoś jest, bo niedawno tam był i widział, jak Simba budzi stado. Cisnął więc owocem - który przed chwilą zerwał - w Lwią Skałę, która nie była aż tak daleko, by mandryl do niej nie dorzucił. Po kilku sekundach na widoku był już Simba, który zaniepokojony hałasem wyszedł z jaskini. Szaman tylko machnął ręką, a król Lwiej Ziemi zaraz zaczął biec w jego kierunku. Gdy dobiegł, zauważył Nalę, leżącą na ziemi i od razu z przerażeniem spojrzał na Rafikiego.
- To nic poważnego. - powiedział mandryl - Ale musisz zanieść ją na mój baobab.
Simba skinął łbem i zarzucił sobie żonę na grzbiet. Po około dziesięciu minutach królowa Lwiej Ziemi leżała już na baobabie. Szaman poprosił króla, by usiadł pod jego wielkim drzewem, a sam wdrapał się na nie. Położył na gałęzi kilka kremów w połówkach kokosa i zamoczył palec w jednym z nich, który miał akurat jasnozielony kolor. Nasmarował Nali brzuch, a następnie przywołał do siebie Simbę.
- Gratulacje. - rzekł z uśmiechem.
Król Lwiej Ziemi chyba nie zrozumiał, o co chodzi, bo tylko patrzył ze zdziwieniem na mandryla.
- Zostaniesz, panie, znów ojcem.
- Naprawdę? - zapytał radośnie Simba.
- Tak.
Król już zaczął skakać w kółko po Baobabie, ale przerwała mu żona, która właśnie się obudziła. Simba uśmiechnął się promiennie i liznął Nalę po pyszczku. Królowa była trochę zdziwiona, bo nie wiedziała jeszcze o swojej ciąży. Spojrzała na męża, a potem na szamana, ale oni się nie odzywali, tylko uśmiechali się do siebie od ucha do ucha. Król Lwiej Ziemi wrzucił sobie Nalę na grzbiet i pobiegł na Lwią Skałę. Gdy tylko dobiegł, zwołał całe stado i ryknął donośnie. Po kilku minutach przemówił:
- Chciałbym wszystkim ogłosić, że moja ukochana żona, czyli wasza królowa, jest w ciąży.
Ukochana żona Simby sama właśnie się o tym dowiedziała, więc stała na skale bardzo zdziwiona. Stado patrzyło na nią, powstrzymując się od śmiechu. Lew o rudej grzywie przeprosił i jeszcze raz udał się do Rafikiego, zapytać, jaki jest termin porodu. Gdy już się dowiedział, zeskoczył z baobabu i znów popędził na skałę. Gdy był już blisko Lwiej Skały usłyszał głos swojej córki i jej męża, Kovu. Zatrzymał się więc i zaczął nasłuchiwać, co mówią.
- Kiara, musimy im powiedzieć. - nalegał Kovu
- Jeszcze nie teraz.
- Proszę, kochanie, powiedzmy im. Ja już więcej nie wytrzymam.
- No dobrze.. - powiedziała przyszła królowa i liznęła męża po pysku.
Simba szybko wskoczył na skałę, zastanawiając się, co chcą powiedzieć Kiara i Kovu. Nie musiał długo czekać, bo zaraz wszystko się wyjaśniło. Kiara też była w ciąży.
- Za dwa dni będę rodzić. - powiedziała księżniczka.
- Tak? Mama też. - odrzekł szczęśliwy Simba.
Nie powinien jednak być tak szczęśliwy. Wszystko tylko wydawało się być takie piękne. To była tylko jedna, wielka fikcja. Dziecko Nali nie będzie takim uszczęśliwieniem, jak mu się wydawało. Ale przynajmniej będzie dziadkiem...

niedziela, 7 lipca 2013

#1 Wiadomki



Wiadomki = Wiadomości
1. Nowa notka na blogu pojawi się za około dwa, może trzy dni.
2. Adres i nazwa bloga zostały zmienione.
3. Życzę wszystkim miłych i udanych wakacji!