wtorek, 30 lipca 2013

7. Jestem przy Tobie

Serek obudził się po siedmiu dniach, wszystko nadal go bolało, ale rany już były solidnymi bliznami. Wygrzebał się z dziury i zaczął szukać drogi do domu. Nie wiedział nic, oprócz tego kim jest. Poszedł na przód, ale instynkt podpowiadał mu, żeby skręcić. I znów szedł, a na horyzoncie dostrzegł kilimandżaro.
- To już niedaleko. - powiedział do siebie.
Biegł, biegł i biegł, coraz dalej, coraz szybciej. Nie zważając na przeszkody, przebierał łapami aż do miejsca, w którym zauważył Lwią Skałę. Zwolnił tępa i poszedł dalej, uśmiechnięty, chociaż rany go piekły. Kovu tym czasem był już po poszukiwaniach syna. Był tak załamany.. Przytulił się do Kiary i odbiegł, a że robił się wieczór, jak co tydzień pobiegł w miejsce, gdzie po wygnaniu odnalazł swoją ukochaną. Usiadł na ziemi, a wiatr zaczął wczesywać się w jego grzywę. Spuścił łeb, ale zaraz usłyszał kroki i uniósł wzrok.
- Kiara.. - powiedział czule.
Lwica podeszła do męża i wtuliła się w jego grzywę, uśmiechając się.
- Jestem przy Tobie. - westchnęła - Ale musimy iść, szukać Sheridana.
Jej pysk trochę posmutniał na wspomnienie o synu, ale podniosła się na łapy i popędziła na Lwią Skałę, gdzie właśnie dotarł Serek. Za królową pobiegł także król, a gdy dotarli, na ich pyskach znów zawitał uśmiech. Matka księcia liznęła go w pyszczek, niestety zaraz dostrzegła blizny na grzbiecie swojego pierwszego syna.
- Synku, co ci się stało? - zapytała.
- No bo.. Jakiś lew mnie torturował.
Serek pokazał swój znak Devilish Vai'a na prawej przedniej nodze rodzicom, a król od razu warknął ze zdenerwowania. Nikt raczej nie chciałby patrzeć na swoje poranione dziecko, chyba że jakiś tyran, którym Kovu nie był z pewnością. Serek znów zakrył blizny futrem.
- Najważniejsze, że tutaj jestem. - powiedział.
Kiara przytuliła Shera, po czym weszła do jaskini, zostawiając męża i syna samych, wiedziała, że muszą porozmawiać. Król spojrzał na potomka, nie wiedząc już nawet co ma robić.
- Dlaczego uciekłeś? - przemówił po dłuższej chwili.
- No.. Miałem tego wszystkiego dość.
Wyjaśnienie było końcem rozmowy, brązowo-grzywy uśmiechnął się i również wszedł do jaskini, oczywiście Sheridan zrobił to samo. Ułożył się obok matki i przymknął powieki, zasnął.
*
- Nyara już zasnęła. - powiedział cicho Mwili.
Nala więc wstała, uśmiechnęła się do partnera i zanuciła pod nosem jakieś słowa. Król Rajskiej Ziemi liznął lwicę po pysku i rzucił się na nią z czułością, zaczęli się turlać po ziemi. Upadli na ziemię z uśmiechem i zaczęli patrzyć sobie w oczy, jakby dopiero się poznali.
- Jesteś dla mnie powietrzem.. - powiedział czule król - A nawet czymś więcej, bo w końcu chwilę można przeżyć bez powietrza.
Nala spojrzała na brązowego, dopiero teraz zrozumiała, że on tak bardzo ją kocha. Nie mogła go zostawić, nie dziś, nie w najbliższym czasie, dopiero, gdy coś się między nimi zacznie psuć. Ale po co ona o tym myślała, przecież kochała go, tak samo jak on ją. Liznęła go po pysku i położyła łeb na jego klatce piersiowej. Zasnęła, tak jak ostatni mieszkańcy Lwiej Ziemi. Wczesnym rankiem otworzyła oczy i odciążyła Mwiliego, czym także jego obudziła. Posłała mu uśmiech na dzień dobry i popędziła do śpiącej córki. Położyła się obok niej i położyła łeb na łapach. Tak była teraz szczęśliwa, bardziej niż kiedykolwiek - miała wymarzonego partnera, śliczną córkę, duże stado - żyć nie umierać. Zmrużyła oczy, zaczęła wspominać pierwsze chwile ze swoim obecnym partnerem. Najpierw była przyjaźń, a potem już tylko bezgraniczna miłość.

1 komentarz:

  1. Przecudna notka, dobrze, że Sheridan wrócił do domu. Cieszę sie ze szczśścia Mwiliego i Nali, ale myślę, że Simba będzie chciał odebrać córkę, która nie jest jego. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Zostaw komentarz, to mobilizuje mnie do pisania dalej.